Sep 27, 2006

machiavelli i morgenthau smieja sie z zaswiatow

Polityka miedzynarodowej rewolucji moralnej umarla w Abu Ghraib. Nasza, polska, IV RP, polegla w hotelu poselskim. Welcome back to reality.

Sep 23, 2006

us news-- the real thing

--Washington DC--Pekin--Moskwa--

Obok publicznych manifestacji nacjonalizmu Amerykańskiego nie da się przejść obojętnie. (Angielski nationalism ma trochę mniej pejoratywny wydźwięk niż nasz polski odpowiednik) Pierwsza rzeczą, która zauważa się lądując w Waszyngtonie, poza Washington Monument (obeliskiem przypominającym ołówek) są wysokie maszty, zupełnie jak w portach śródziemnomorskich, u szczytu, których powiewają flagi, stars and stripes, o tak żywych barwach jakby wyjętych spod kilku godzinnej obróbki w fotoshop’ie. Ale o Amerykańskich manifestacjach nacjonalizmu innym razem. Będzie ku temu okazja, bo za niecałe dwa miesiące wybory…

Od tygodnia wkurzam mojego współlokatora, rodowitego, dumnego Waszyngtończyka, porównaniami między Waszyngtonem a Pekinem—te dwa miasta są inkubatorami narodowych mitów. Taka jest generalnie rola stolic ale skala tego przedsięwzięcia w Pekinie i Waszyngtonie porównywalna jest chyba jedynie z Moskwą. Moskwa, Pekin, i Waszyngton są swoistymi Mekkami dla obywateli odpowiednich mocarstw. Każdy szanujący się Chińczyk, Rosjanin czy Amerykanin musi choć raz w życiu odwiedzić mauzoleum Lenina, Mao czy Jefferson i Lincoln Memorial. W stolicach wre ruch wycieczek zorganizowanych: robotnicy, emeryci, uczniowie i gospodynie wiejskie przyjeżdżają z najdalszych zakątków: Yunnan czy Alaska, wygląda to prawie tak samo, emocje podobne, zmieniają się tylko kolory, zapachy, natarczywość sprzedawców i średnia wzrostu zwiedzających. (A propos sprzedających nikt jeszcze w Waszyngtonie, pod białym domem, nie próbował sprzedać mi deklaracji niepodległości albo konstytucji. Ze zdziwieniem musze stwierdzić ze Czerwona Książka Mao ma zdecydowanie większe wzięcie. Sam kupiłem!)

W Waszyngtonie powiewa Stars-and-Stripes w Pekinie pięć gwiazd na czerwonym tle (równie wy-fotoshopowane.) Pekin Mao, Lenin Moskwa, a Waszyngtonie plejada! Sukces ma przecież wielu ojców… w końcu nie bez przyczyny zwą ich Founding Fathers. Stolice niosą również jasne przesłanie co do początków wielkości. Każda ma swoją success story, swoje ‘The Rise of…’—W Moskwie Lenin przypomina o jesieni 1917 roku; Mao niczym Jasio wędrowniczek przywraca pamięć Wielkiego Marszu, a w Waszyngtonie panuje natomiast pewna konfuzja, Dla turysty spacerującego wzdłuż The Mall nie jest jasne od kiedy tak naprawdę zaczyna się historia wielkości tego narodu. Washington? Jefferson? Konstytucja? Lincoln? Druga Wojna Światowa? Wojna Koreańska? JFK? Wojna w Wietnamie? Reagan? Czyżby Amerykanie odnaleźli receptę na stały wzrost? No bo przecież od Jeffersona po Reagana mamy pasmo samych sukcesów, (nawet po Wietnamie Ameryka wyszła silniejsza czego druga polowa lat ’80 jest najlepszym dowodem.) Odpowiedz tkwi w tej waszyngtońskiej konfuzji, skomplikowanej mitologii, którą z zamysłem naród amerykański buduje od pokoleń. Każdy znajdzie wielkiego przodka z którym mógłby się utożsamić— czarny czy biały, demokrata czy republikanin, fan Jeffersona czy Hamiltona. Waszyngtoński The Mall to telenowela która ciągnie się już od przeszło 200 lat, oglądalność przekroczyła już 300 milionów i w odróżnieniu od starego kontynentu, podobnie jak w Pekinie, stale rośnie.

Sep 9, 2006

beginning of classes at SAIS

Last week's class. Average age 45. 5 students, 10 professionals.

Prof: please introduce yourselves.

--My name is XYZ I've been with the State Dept for the past 25 years
--My name is XYZ I have been working as an officer for the CIA for the past 30 years
--My name is XYZ and I've been a navy pilot for the past 15 years
--...

Sep 6, 2006

the highest stage of capitalism



US Open debiut, out after 30min...



was impatient, had to go







on the move















6000 cc, 15ft long, and a Polish driver

Good morning America!

What is the difference between a cab and a limo? The limo driver usually knows where he’s going. After 10 hours air bound I land in DC, with just my walkman and the DC guidebook which I tried to study on the way. 3 pieces of my luggage are in Chicago, Stockholm and NYC… don’t ask why. Together with a SAIS friend whom I bumped-in in customs we get on the cab, and although all we have is what had fit into our pockets, we seem to be enjoying the ride. The Etiopian cab drivers who seemed to struggle with his pocket GPS trying to type in the streets we were heading for did not really catch our attention. After all we were in the USA! After a 30min drive in the big ass Lincoln our guide books became very handy… we learned that the cab driver rarely visits downtown DC, and had no clue where we were heading. 2hours in the cab and I knew the city better than the cabby. But hey! that’s America, opportunities for everyone!

So here I am, 10 days in the slightly artificial capital of the New World.

From the past week

Saturday 8:00 pm, telephone conversation with real-estate broker (TB):

JK: Hi I’m interested in the 2Bdr apartment you advertised on CraigsList
TB: Oh Brothe, yu callin the rite person. I’ll show you something real nice. I’m telling yu, if you don’t like that place tomorrow you can slap me in the face…!
JK: Sounds cool. Can we meet tomorrow morning to see the property?
TB: Mornin? I’m goin to church with my momma, I’ll see yu after lunch…

11:55pm corner of 15th and U


JK: Terrence you are working very hard today.

TB: Brothe, I couldn’t have gotten this up earlier for yu guys, cause my momma’s bed broke down and I had tons to do…

and they say Italy is a maternalistic society…