Mar 26, 2006

Italy and Poland continued...

Pardon my further parallels between Italians and Poles, but as I noted earlier we really seem similar in many respects. Well, the girls may be a bit more blond and blue-eyed as you travel North, substitute pasta for potatoes, sun with snow, and you’re probably not a far cry from reality. Yet, closest resemblance seems to be in the political realm. Both countries are in dire need of reform. Politicians, however, are increasingly preoccupied with themselves rather than with what the public mandate obliges them to do, that is effective policy making . In Poland we say that ‘cała para idzie w gwizdek’ (eng.: the entire steam hits the whistle; meaning that the whole effort/energy is wasted). One may think how relevant are our old friends Friedrich and Karl in this regard, but I’m sure both the Italians and Poles would agree:

Replace the government of people with the government of things!

Mar 25, 2006

Italian relief

il Professore

As Poland ponders on the possibility of earlier elections, the Pope’s preference between PiS and PO, Lepper as deputy PM, parliamentary commissions, the social costs of storks and swans, the president's tailor etc. Italy’s elections are just two weeks away. If you think the Polish public sphere is as bad as it gets, have a closer look at the Apennine Peninsula for some relief. As Italy and Poland appear to be quite unique on European-wide scale I become increasingly convinced that Poles and Italians share common decent. How come? Well, we were on the same bus heading South but a numerous group decided to jump off earlier...


Silvio, sempre piu giovane

fantasmi italiani

bella Alessandra


Bertinotti e la sua Rifondazione

Mar 3, 2006

Lokator

Zycie w wynajętym mieszkaniu zaliczam bez wahania do najmniej przyjemnych rzeczy na świecie. W procederze zamieszkiwania cudzego M, a co ważniejsze w kontaktach z jego właścicielem, ewidentna staje się wielka narracja Karola i Fryderyka; o tych co wyzyskują i tych wyzyskiwanych. Wygląda to mniej więcej tak:

Pierwszego każdego miesiąca zalewa mnie krew że płacę jak za zboże za cos co i tak niebawem opuszczę. A po mnie nie pozostanie nic! nawet małe rysy na ścianie które tak skrzętnie ukrywałem przed sokolim wzrokiem właściciela zostaną bezlitośnie zamalowane by zrobić dobre wrażenie na nowej, potencjalnej ofierze wyzysku.

Na ścianie nie mogę nic powiesić w rezultacie czego zostaje skazany na podziwianie właścicielskiego bezguścia, żyjąc jednocześnie z ciągłą obawą by wysublimowany smak właściciela nie udzielił się przypadkiem mnie, bo przecież kto z kim staje…

Jakby tego było mało; zapraszając gości kryje perfidną nadzieję że przyjaciele nie zaczną się ‘za dobrze bawić’, bo rzeczywiste widmo eksmisji spędza sen z powiek każdemu najemcy.
Ponadto, wynajmując mieszkanie dowiaduje się także o swej nadprzyrodzonej sile sprawczej! Kaszpirowski, ręce które lecza po prostu wysiadają! Zepsuty bojler, cieknący prysznic, żężąca pralka, nie domykające się okno—za tym wszystkim stoi nikt inny tylko właśnie ja! Respect!
Ale to wszystko pikuś, prawdziwe oblicze wyzysku, terroru (sic!) ujawnia się dopiero w ostatecznym rozliczeniu depozytu. (wtajemniczeni rozumieją w mig.) Nie różni się to niczym od rosyjskiej ruletki, albo wyciągania królików z kapelusza—nigdy nie wiesz za co Cię naliczą… twojego głosu jeż nikt nie słucha.

Niestety nadzieja o widmie ‘dyktatu wynajmujących’ pozostaje jak na razie równie płonna jak marzenie Karola i Fryderyka z 1848…

Powyższy tekst oparty jest na osobistych doświadczeniach autora i jego współlokatorów...